Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największym marzeniem Marty są włosy. Przeczytaj wzruszającą historię

Anna Suchcicka
Aparat fotograficzny, laptop, mp4, Ipod… - Marta Bałdyga ma wiele marzeń właściwych dziesięciolatce. Ale marzeniem numer jeden są własne włosy, albo choćby peruka z prawdziwych włosów. Bo ta, którą ma - okropnie swędzi.
Największym marzeniem Marty są włosy. Przeczytaj wzruszającą historię

- Ostatnio miała taki napad swędzenia, że niemal całą mszę spędziła pod ławką, by się wydrapać. Taki z niej cudak... - śmieje się mama Jola. Ale tak naprawdę wcale jej nie do śmiechu, bo za chwilę dodaje. - Jak starszej córce Patrycji kręciłam włosy na choinkę, Marta płakała. Dwie bite godziny.
Kilka szarych bloków. Mały sklepik. Przystanek autobusowy. I pola. Setki hektarów po byłym PGRze.
- U nas wszystko wygląda tak, jak w reportażach pani Jaworowicz - konstatuje Jolanta Bałdyga. Ale wymienia też i dobre strony: ciszę, spokój, wielu sąsiadów i bliskość do miasta. Jolanta wychowała się w Mącicach (gm. Chorzele). Zresztą nadal tam mieszkają jej rodzice - Krajewscy. Jej mąż, Sławomir, pochodzi z Surowego, czyli ze wsi położonej 15 km od Myszyńca. Ale los rzucił ich do wsi położonej między Gruduskiem a Ciechanowem.

Peruka na 15. urodziny

Siedzimy w kuchni przy kawie. Jola opowiada, zaczyna od tego, co dla jej córki najważniejsze. Czyli od włosów. - Przez pierwsze dwa lata do szkoły chodziła tylko w chusteczce i nie pozwalała jej sobie zdjąć. Dziś mamy chustek i czapeczek całe szuflady, ale co z tego, kiedy ona mówi tylko o włosach. Z badań wynika, że włos pod skórą jest niby żywy i powinien rosnąć. Proponowano nam nawet kurację, ale 2 tys. zł miesięcznie to dla nas za drogo. Na razie kupiłam więc perukę - taką najtańszą ze sztucznych włosów. Kosztowała 500 zł, ale i tak Marta nie chce w niej chodzić. Poczekamy jeszcze trochę i jeśli nadal włosy nie będą rosnąć, to obiecałam, że na 15. urodziny kupimy Marcie perukę z prawdziwych włosów. Trzeba na to co najmniej 2 tys. zł, a dofinansowanie z NFZ wynosi tylko 150 zł.

Najpierw w rodzinie Bałdygów pojawiła się Patrycja, potem Marta. Dziewczynki rosły i zdrowo się chowały. I nagle, Marta, która miała już 3,5 roku, i rozstała się z pieluchami kilka miesięcy wcześniej, znowu zaczęła się moczyć. I to co noc. Początkowo Jola myślała, że córka się zwyczajnie przeziębiła. Lekarz rodzinny zlecił badanie moczu.

- Gdy nie wykryto w nim żadnych anomalii, doktor przepisał lek na uspokojenie, sugerując, że wtórne moczenie może być na tle nerwowym, że może coś się wydarzyło o czym nie wiem. Marta brała ten lek przez miesiąc. I muszę przyznać, że poprawa jakaś była, bo moczenie zdarzało się już nie co noc, ale co kilka dni. Ale gdy lek został odstawiony, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Zlecili USG brzucha i badanie pokazało, że coś jest nie tak z nerkami. Przyjechał nawet na konsultacje lekarz z Warszawy. Wzięłam wyniki badań i pojechałyśmy do Międzylesia.. Pani doktor obejrzała wszystko starannie i uznała, że żadnej operacji nie trzeba i, że powodem moczenia musi być coś innego. I znowu zaczęły się badania - opowiada kobieta, która za wszystko płaciła z własnego portfela. Cystoskopia, za którą miała zapłacić 1,5 tys. zł była już poza jej zasięgiem. Powiedziała o tym pani doktor, a ta skierowała Martę na dalsze badania do Międzylesia.
Cystoskopia wykazała, że moczowód jest poszerzony z powodu torbieli. Torbiel został usunięty, moczowód się zwęził, ale przyczyny moczenia nadal nie wykryto.

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki