Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syndyk dobiera się do kieszeni

Jarosław Sender
Kilka miesięcy temu majątek upadłej Mazowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej "Ostrowia" syndyk sprzedał Invest Bankowi - największemu wierzycielowi mleczarni, a ten wydzierżawił go Spółdzielczej Mleczarni Spomlek z Radzynia Podlaskiego.

Jesienią odezwały się jednak upiory upadłej mleczarni.

- Syndyk dobiera się do naszych kieszeni - zaczęli nas alarmować rolnicy, byli członkowie MSM "Ostrowia".

Do czego mam dopłacać?

- Byłem członkiem MSM "Ostrowia" - powiedział nam jeden z rolników. - Do 2009 roku byłem także dostawcą mleka, ale rozwiązałem umowę i wybrałem innego dostawcę.

Pod koniec października rolnik otrzymał pocztą pismo od syndyka zajmującego się upadłą spółdzielnią, który wzywa go do zapłaty 3304 zł, czyli uzupełnienia udziału członkowskiego. Miał na to 14 dni.

- Nie rozumiem, dlaczego mam dopłacić do spółdzielni, która już nie istnieje - mówi rolnik. - Mój udział i tak przepadł, a z tego co pamiętam, był stale uzupełniany odpisem od każdego litra sprzedanego mleka. Proszę o wyjaśnienie, na jakiej podstawie działa syndyk? Czy ma prawo żądać ode mnie tych pieniędzy, skoro od ponad dwóch lat nie mam już nic wspólnego z tą mleczarnią?

To jest malwersacja

Z redakcją skontaktował się także rolnik ze wsi Skłody-Piotrowice w gminie Zaręby Kościelne:

- Jeszcze trzy lata temu byłem członkiem MSM "Ostrowia", ale potem przeszedłem do Mlekowity - mówi. - Jestem zaniepokojony, bo dwóch moich sąsiadów, którzy byli członkami dłużej ode mnie, dostali wezwania do zapłaty, jeden ma wpłacić 6000 zł, a drugi 9200 zł. Z tego, co wiem, jeden z nich napisał jakieś pismo, z drugim nie rozmawiałem. Rozmawiałem natomiast z kierowcą, który przyjeżdża po mleko. Powiedział, że na razie takie wezwania dostali nieliczni, ale ma to objąć 2000 rolników. Też się obawiam, że mnie to dotknie.

Jednym z rolników, o których mówi czytelnik, jest Andrzej Zawistowski oraz jego syn Marek, który przejął gospodarstwo.

- W sumie mamy dopłacić prawie 6000 zł - mówi Andrzej Zawistowski. - Teraz otrzymaliśmy wezwanie do zapłaty 4502 zł 99 gr. Odwołałem się od tego do syndyka, bo uważam, że jest to niezgodne z prawem. To jest po prostu malwersacja. Przejrzałem dokładnie przepisy w tej sprawie i wynika z nich, że roszczenia można zgłaszać przez rok od ogłoszenia upadłości, a ta data minęła 25 maja. Rozmawiałem przez telefon z syndykiem i zapytałem, czy ma plan działania. Odpowiedział, że ma. Zapytałem też, czy ma pozwolenie na to, co robi, od sędziego - komisarza. Też odpowiedział, że ma. Niestety, na tym piśmie, które otrzymałem nie ma ani pieczątki sędziego, ani kopii jego pozwolenia. Dlatego uważam, że to wszystko jest bezprawne.

Jak mówią rolnicy, którzy dostają wezwania, dotyczy to tylko tych, którzy pozostali dostawcami Polmleku, natomiast ci, którzy przeszli do Spomleku - obecnego dzierżawcy ostrowskiej mleczarni, mają mieć podobne udziały umorzone.

Firma Polmlek wynajęła radcę prawnego, który ma bronić interesów rolników, którzy są jej dostawcami.

Czują się oszukani

W tej sprawie skontaktował się z nami także Marcin Dawidowicz, sołtys Pętkowa Wielkiego w gminie Zaręby Kościelne. Też dostał niedawno wezwanie do zapłaty ok. 1400 zł.

Kilka dni później pojechaliśmy doPętkowa, bo sołtys obiecał, że zaprosi także innych rolników, którzy czują się oszukani.

W domu Dawidowiczów czekały jeszcze cztery osoby: Marta Góral ze Strękowa w gminie Nur (4400 zł do zapłaty), Jan Truszkowski (2900 zł) i Stanisław Dłuski (1500 zł) z Tymianek-Mo¬derek w gminie Boguty-Pianki oraz Ryszard Frątczyk ze Smolewa-Wsi w gminie Szulborze Wielkie (jego syn Michał ma do zapłaty ok. 400 zł). Wszyscy przynajmniej przez dwa lata byli członkami "Ostrowii", obecnie wszyscy są dostawcami firmy Polmlek (to firma, która wydzierżawiła mleczarnię od spółdzielni, a potem od syndyka, ale nie kupiła potem majątku mleczarni).

- Byłem w Ostrowi i rozmawiałem z panią, która zajmuje się wysyłaniem tych wezwań - mówi Marcin Dawi¬dowicz. - Powiedziała, że nie byłoby tych wezwań, gdybyśmy jesienią 2009 roku zrezygnowali z członkostwa i wycofali udziały. Był wtedy na to czas. Nikt nam jednak tego nie powiedział.

- To oni powinni przez kierowców podać wypowiedzenia, bo spółdzielnia upadła nie z naszej winy - twierdzi Jan Truszkowski.

- Przede wszystkim zostaliśmy oszukani przez spółdzielnię mleczarską - mówi Stanisław Dłuski. - Gdybyśmy nawet wtedy potracili udziały, które mieliśmy, to teraz nie kazaliby nam dopłacać nie wiadomo za co. Dziś nie byłoby tych wszystkich kłopotów.

Jadą na chłopie

- Do końca byliśmy członkami, ale to nie nasza wina, że spółdzielnia upadła - mówi Jan Truszkowski. - Jesteśmy teraz ofiarami sytuacji, na którą nie mieliśmy wpływu. Jak widać, na chłopie zawsze można się przejechać…

- Dostawców mleka przejął potem Polmlek, który wydzierżawił mleczarnię od spółdzielni - mówi Marta Góral. - W informacji, którą każdy otrzymał, Polmlek zobowiązywał się do przejęcia także naszych udziałów i uregu¬lowania naszych długów. Potem jednak od tego odstąpili, bo to bank kupił mleczarnię, a nie Polmlek.

- Latem ubiegłego roku staliśmy jak bydło, w długich kolejkach i w upale, przed ostrowską mleczarnią, bo liczyliśmy, że dostaniemy do ręki swoje udziały - mówi Ryszard Frątczyk. - Dostaliśmy tylko zaświadczenia o wysokości udziałów. Nikt z nas nie oglądał tych pieniędzy na oczy, a jeszcze każą nam teraz dopłacać.

- To, co z nami robią, to jest po prostu molestowanie - twierdzi Stanisław Dłuski. - To wygląda na specjalną zagrywkę. Rolnik musi ciężko pracować, a inni biorą pieniądze. Tracimy już trzecie udziały członkowskie, najpierw w mleczarni zambrowskiej, potem w Mlekovicie, a teraz w mleczarni ostrowskiej.

- Nie powinniśmy tego płacić, bo to jest niesprawiedliwe - mówi Stanisław Dłuski. - I na razie nie płacimy, każdy z nas napisał odwołanie.

Znaczna część rolników odwołując się, posłużyła się krótkim pismem przygotowanym przez radcę prawnego z Polmleku. W piśmie tym proszą, aby syndyk szczegółowo opisał, co składa się na kwotę, której domaga się od byłych członków MSM "Ostrowia".

Sprawa jest prosta?

Rozmawialiśmy z syndykiem masy upadłościowej "Ostrowii".

- Sprawa jest prosta - wyjaśnia mecenas Janusz Mierzejewski. - Ze statutu spółdzielni wynikało, że członkowie powinni mieć udziały w określonej wysokości, która miała związek m.¬in. z ilością sprzedanego spółdzielni mleka. Większość członków miała jednak niższe udziały. Są także tacy, którzy odeszli ze spółdzielni, jeszcze zanim została ogłoszona upadłość i oni też mieli niższe udziały od tych zadeklarowanych. To są dłużnicy spółdzielni i moim obowiązkiem jest doprowadzić do uregulowania tej sprawy. Nie miałem innego wyboru, bo trzeba regulować wierzytelności. Wśród wierzycieli są także członkowie spółdzielni, choć na liście wierzycieli należą oni do odległej, czwartej, kategorii.

Jak nam powiedział syndyk, sprawa dotyczy kilkuset rolników i kwoty w sumie powyżej miliona złotych. Wezwania do zapłaty wysyłane są sukcesywnie do wszystkich, którzy mieli za niskie udziały.

- Z mojego upoważnienia czynności te wykonuje była pracownica spółdzielni i nie wiem, kiedy zakończony zostanie ten proces - wyjaśnia mecenas Janusz Mierzejewski. - Wezwania powinni otrzymać wszyscy, nic nie wiem o tym, żeby obecni dostawcy Spomleku byli pomijani.

Działam zgodnie z prawem

Znaczna część tych, którzy otrzymali wezwania, wstrzymuje się jednak z zapłatą. Wielu pisze do syndyka wnioski o umorzenie tych należności.

- Jest z tym spory problem - przyznaje mecenas Mierzejewski. - Byli członkowie spółdzielni są rozgoryczeni, część wprost się burzy, zwłaszcza że wielu z nich już utraciło część swoich udziałów. Ja to rozumiem. Na razie obserwuję reakcje, ale nie mam jeszcze pomysłu, jak to wszystko rozwiązać. Zapewniam, że wszystkie moje posunięcia są zgodne z prawem - dodaje Janusz Mierzejewski. - Nie ma możliwości umorzenia wszystkich należności, ale dopuszczam, że tak się może stać w indywidualnych przypadkach. Żadnej decyzji jeszcze nie podjąłem, żadnej sprawy nie skierowałem do sądu, czekam aż wysłane zostaną wszystkie wezwania.

Mamy nadzieję, że syndyk podejmie takie decyzje, które nie będą eskalować niezadowolenia rolników.

Sprawa udziałów, które chce ściągać syndyk, stawała także na grudniowej sesji rady powiatu. Starosta Zbigniew Kamiński zadeklarował, że spotka się z syndykiem i spyta go o szczegóły tej bulwersującej sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki