Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W jednej chwili stracili wszystko. Łzy same płyną do oczu

(Beata Bębenkowska)
B. Bębenkowska
Rodzina Parciaków straciła w pożarze dorobek swojego życia i dach nad głową. Pomóżmy im

Pożar pozbawił ich domu

Mieliśmy wszystko: skromne, ale szczęśliwe życie, teraz w jednej chwili nie mamy nic- mówi jakby bardziej do siebie Wojciech Parciak i patrzy na zgliszcza domu. Chyba wciąż nie wierząc w to, co się tu stało. Łzy same płyną do oczy, gdy patrzy się na tragedię, jaka dotknęła w niedzielę 17 lipca rodzinę pana Wojciecha.

Edyta i Wojciech Parciakowie mieszkali od pięciu lat, to jest od czasu ślubu, w domu rodzinnym pana Wojciecha w Parciakach. Edyta pochodzi z pobliskiej Pruskołęki. Mają dwoje dzieci: 5-letniego Maćka i 4-letnią Karolinę. Wraz z nimi mieszkali rodzice pana Wojtka. Rodzina utrzymuje się z gospodarki. Dom położony jest na skraju wsi, niedaleko lasu. A w zasadzie był położony, bo zostały po nim zgliszcza. Rodzina mieszkała tam spokojnie aż do niedzielnego ranka.

Wybiegli jak stali

- To było chwilę po 9 rano - opowiada pan Wojciech.- Moi rodzice poszli do kościoła. Dzieci były jeszcze w łóżkach, my z żoną też jeszcze wypoczywaliśmy. Mieliśmy iść na mszę, ale dopiero na 11.00. Nagle usłyszałem trzaski pękającego eternitu. Domyśliłem się, że to ogień, że pali się poddasze. Było już za późno na cokolwiek, trzeba było uciekać.
Rodzice natychmiast wyciągnęli dzieci z łóżek i wybiegli przed dom.
- Wybiegliśmy tak, jak staliśmy. Ja w samych slipach, dzieci w piżamkach, bez butów. Wbiegliśmy jeszcze z żoną do środka po dokumenty, udało się wynieść stół, krzesła, reszta mebli i sprzętów się spaliła.
- Gdyby była inna pogoda, nie było wiatru, może pożar by się tak szybko nie rozniósł, ale tego dnia było bardzo gorąco i sucho - zastanawia się pani Edyta.
Zadzwonili po straż. Mieli jednak świadomość tego, że jest już za późno, że na ich oczach pali się wszystko - wspomnienia zamknięte w codziennych przedmiotach, ale przede wszystkim dobytek ich życia, wszystko.
- To był drewniany, wysuszony dom. Strażacy powiedzieli, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej - mówi nam pan Wojciech.
- Najgorzej przeżyli to teściowie. To starsi ludzie, którzy mieszkali tu wiele lat. Wyszli tylko do kościoła, a wrócili i nie było już ich domu, w którym przeżyli całe swoje wspólne życie. Zostali w tych ubraniach, w których z niego wyszli - mówi pani Edyta.

Każdy z nas może pomóc. Rodzina w pożarze straciło wszystko - ubrania, pościel, ręczniki, naczynia. Przyda się wszystko, chociaż najbardziej materiały budowlane. Maciek od września idzie do przedszkola, potrzebne będą przybory szkolne, plecak itp. Zainteresowani pomocą potrzebującej rodzinie mogą zgłosić się pod nr tel. redakcyjny - 697 770 525 lub bezpośrednio do rodziny Parciaków- 503 452 158.

Więcej na ten temat przeczytasz w jutrzejszym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki