Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójcza anoreksja

Jarosław Sender
Nie wiedziałam nawet co to jest. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, o chorobie, którą ma moja córka. A jak się dowiedziałam co to takiego, to myślałam, że zwykłe dziewczynki, ze wsi na to nie chorują. Aktorki, piosenkarki, znane z telewizji, ale nie dziewczyny ze wsi - opowiada nam o anoreksji swojej prawie piętnastoletniej córki Barbara Trzeciak, z gm. Kadzidło (na prośbę rodziny, zmieniamy nazwisko bohaterów i nie podajmy miejscowości, w której mieszkają).

Moda na wieszaki

Moda na wieszaki

Rozmowa z Anną Wójtewicz, socjologiem kultury z Uniwersytet Mikołaja Kopernika

n Kiedy widzę na ulicy młode dziewczyny, skojarzenie mam jedno - dziesięć lat temu w ten sposób nosiły się tirówki.

- To jest bardzo dobra intuicja. Część zachowań, które są dziś estetyczna normą, wcześniej była przynależna kobietom pracującym na ulicy. Widać to na przykład w makijażu - dziś 12-latki malują się tak, jak panie lekkich obyczajów przed dekadą. I wcale nie jest to zjawisko nowe, nie od dziś moda czerpie wzorce z obszarów moralnie wątpliwych. Moja mama pamięta z czasów młodości, że dziadek zabraniał dziewczynom malować paznokcie, zwłaszcza u stóp, bo kojarzyło mu się to jednoznacznie - z prostytutką. Pośrednikiem są media w rodzaju MTV, które ten styl narzucają młodym dziewczynom.

n Co jeszcze pokażą nam dziewczyny? Niewiele im pozostało.

- Rzeczywiście niewiele i z punktu strategii uwodzenia to wielki błąd współczesnej kobiety. Im więcej pokażemy, tym mniej pozostaje nam tajemnicy, która jest częścią miłosnej gry. Z drugiej strony - dziewczyny próbują dostosować się do erotycznych ideałów, którymi otaczają się mężczyźni. A to są często ideały z silikonu.

n Bo takie kobiety ich otaczają w reklamach na każdym kroku.

- Otacza ich przede wszystkim wszechobecna pornografia, w której widzą ciała niewiele mające wspólnego z ciałem zwykłej kobiety, ciałem naturalnym. Żyjemy w czasach, w których ciało naturalne jest ciałem niepożądanym. Bo naturalne ciało porastają włosy, czasem zalewa je pot i nie jest odessane z tłuszczu. Ciało naturalne jest uważane za ciało zaniedbane. Posiadanie takiego ciała jest wręcz naganne moralnie. Masz wałeczki tłuszczu? To znaczy, że o siebie nie dbasz. Gdyby nagle zniknęły tlenione włosy, blond pasemka, makijaże, gdyby odparował botox, gdybyśmy wyjęli z siebie silikon i wyrzucili zestawy do depilacji, mogłoby się okazać, że żyjemy w obcym dla siebie świecie.

n Mężczyzn też to dotyka.

- Owszem, ale w mniejszym stopniu. Kobieta jest zawsze w większym stopniu postrzegana przez pryzmat własnej biologii. Zawsze jest bardziej cielesna, choćby przez to, że jej rolą jest macierzyństwo. Kobieta jest bardziej postrzegana przez pryzmat ciała, a mężczyzna przez pryzmat osiągnięć i zdolności intelektualnych. Tak było od niepamiętnych czasów i jest dziś również. Żyjemy w czasach dobrobytu, więc paleta sposobów na pielęgnację ciała jest ogromna, a zarazem zniewolenie kobiecego ciała tym większe. Jest w tym zresztą kolejna pułapka - jaki jest dla pana ideał kobiecej urody?

n Hmmm, żona może przeczytać...

- No więc większość mężczyzn wskazuje kobietę w rodzaju Marylin Monroe. Według dzisiejszych kanonów mody to uroda "kluchy".

n Więc skąd moda na 40-kilogramowe wieszaki?

- To bardzo ciekawe zjawisko - preferencje mężczyzn niewiele zmieniły się od stuleci, natomiast kultura zaczęła narzucać inny kanon - kobiety wysokiej i chudej. Oddziaływanie mediów jest tak silne, że niektóre Rosjanki decydują się na operację wydłużenia kości. Amerykanka Cindy Jackson przeszła kilkaset operacji plastycznych, żeby upodobnić się do Barbie - całkowicie sztucznego tworu, który - gdyby istniał w rzeczywistości - liczyłby 2 metry wzrostu i zawaliłby się pod ciężarem własnego biustu. Taki ideał narzuca się dziewczynkom, choć z badań wynika, że według mężczyzn idealny wzrost kobiety to 167 cm. W Polsce są to zjawiska stosunkowo świeże, dlatego istnieje jeszcze pokolenie, które zadaje sobie pytania i potrafi się od tych zjawisk zdystansować. Natomiast dla naszych dzieci modyfikacja ciała nie będzie już przedmiotem rozważań, ale normą, którą należy wypełnić, aby żyć normalnie. Dla pokolenia 2000 będzie zupełnie naturalne, że szanujący się człowiek po trzydziestce robi pierwszy lifting.

n Gdzie są granice ingerencji w ciało, skoro wśród rutynowych zabiegów jest nawet korekta narządów płciowych?

- Obawiam się, że trudno wyznaczyć taką granicę, bo ciało jest elementem kapitału biologicznego. Bez wątpienia kolejnym krokiem będą ingerencje genetyczne i takie "konstruowanie dzieci", aby ten biologiczny kapitał powiększać. Na razie jednak obserwujemy zjawisko upowszechniania się usług związanych ze zmianami fizjonomii. Te korekty są już w zasięgu ręki coraz większej grupy Polaków i coraz powszechniej traktowane są jako inwestycja.

n Ci piękni są też na ogół bogatsi.

- Bo w coraz większej mierze wykorzystują swój kapitał biologiczny. Ale to jeszcze nie wszystko - mamy tendencję postrzegać człowieka jako dobrego. To też zresztą nic nowego - przypomina pan sobie bajkowego bohatera, który jest brzydki i dobry.

n Chyba tylko dzwonnik z Notre Dame.

- No może jeszcze Shrek, ale on też zmienia się w pięknego łabędzia. Brzydkie Kaczątko odnosi sukces dopiero, gdy staje się piękne. Problem dzisiejszych czasów polega na tym, że dziś uroda nie jest już czymś danym raz na całe życie.

n W świecie baśni kreowanej przez Photoshop i tak nie osiągniemy ideału.

- Nie ma mowy, bo kłamstwo jest trwale wpisane w ten wyścig. W reklamie kremów pod oczy dla 50-latek widzimy kobietę dwudziestoparoletnią. Ale na zbliżeniu oka jest oko 10-latki, bo dziecko ma jasne białka oczu. Podobne zabiegi stosuje się w przypadku kosmetyków do rąk i stóp. Ten system jest tak skonstruowany, abyśmy byli z siebie niezadowoleni. Zna pan jakąś atrakcyjną dziewczynę, która jest zadowolona ze swojego ciała? Nawet jeśli tak jest, to nie przyzna się do tego - bo norma kulturową jest niezadowolenie z ciała i stałe poprawianie wszystkiego.

n Ludzie starsi też zaczynają gonić się w wyścigu o zachowanie urody.
- Żyjemy w czasach, które żądają od człowieka wiecznej młodości. Gdy zmarł Michael Jackson wszyscy zastanawiali się ile ten człowiek miał lat, bo dla kilku pokoleń wciąż był młodzieńcem. A ten człowiek był w wieku mojego ojca. Gdy kiedyś pożegna się z tym światem Madonna ludzie również będą zdumieni, że młodość ma swoje granice.

n Kto może zatrzymać ten wyścig?

- W Stanach Zjednoczonych są już specjalne programy w szkołach, które mają uświadomić młodzież, skłonić ją do czujności wobec reklamy. Tak naprawdę jednak jedynym czynnikiem, który byłby w stanie sprawić, że spirala sztucznego ciała przestanie się nakręcać jest wielki kryzys lub wojna. Dopiero w obliczu takiego dramatu silikon i paznokcie przestają mieć znaczenie, bo liczy się przetrwanie. W społeczeństwie dobrobytu, do którego należymy, zapomnieliśmy o tej walce. Ale jeśli chcemy przyszłe pokolenia zachować we względnym zdrowiu psychicznym, należy je uczyć akceptacji swojego naturalnego ciała. n

Rozmawiał Adam Willma

Małgosia w kwietniu skończy 15 lat. Ma ciemne, proste, długie włosy. Szczupłą, pociągłą twarz, szczupłe ręce, jest drobniutka, ale przeraźliwie chuda. Ale przy jej 168 cm wzrostu, 44 kg to za mało. Bywały miesiące, że ważyła jeszcze mniej, 41 kg, najmniej - 39 kilogramów. Teraz waży więcej, bo ma za sobą blisko miesięczny pobyt w szpitalu. Anorektyczką jest od prawie trzech lat.

- Trochę ją tam podkarmili - mówi mama dziewczynki. - Ale nie wiem, co będzie teraz. Boję się, że jej znowu nie upilnuję. O każdy kęs toczymy wojny. Ja wciąż nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Żeby to było zapalenie płuc, to wiadomo - lekarze podadzą leki i jest zdrowa. Ale jak wyleczyć to co ona ma w głowie - mówi zatroskana matka.

Po raz pierwszy spotkałyśmy się latem, przypadkiem, w ostrołęckim szpitalu. Barbara wtedy opowiedziała mi o chorobie Małgosi. Najpierw zgodziła się, żeby o niej napisać, potem, gdy córka wyszła do domu, rozmyśliła się. Tłumaczyła, że nie chce narażać Małgosi na stres, bała się, że wyda się, że to właśnie o jej rodzinę chodzi. Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie i powiedziała "proszę pisać". To było krótko po tym jak media podały informację o śmierci modelki-anorektyczki, Isabelle Caro. Na tę chorobę modelka cierpiała od 13. roku życia. Przy wzroście 164 cm ważyła tylko 30 kilogramów.

Najzgrabniejsze nogi w okolicy

Barbara o chorobę córki obwinia siebie.

- Wszystko przeze mnie. Jestem wielka, gruba, zaniedbana. Ona nie chce taka być. Myśli, że to dlatego zostawił nas mój mąż. A on zawsze był lowelasem. Wiedziałam o tym, gdy za niego wychodziłam. Ale rozum mi chyba zupełnie przyćmiło.

Darek 20 lat temu przyjechał do wsi pod Kadzidłem ze Śląska, do rodziny. Zapachniało we wsi wielkim światem. Pracował w Katowicach. Był przystojny, miał gadane, wszystkie panny we wsi piszczały na jego widok, mężatki zresztą też. Bałamucił jedną po drugiej. Barbara też za Darkiem oczy wypatrywała, choć jej rodzicom kawaler do gustu nie przypadł ani trochę.

- Bawiliśmy się razem na kilku zabawach, no i na efekt długo czekać nie trzeba było. Byłam w ciąży z Mariuszkiem. Wzięliśmy ślub, rodzice pomogli postawić piętrówkę, poszliśmy na swoje.

Barbara pokazuje swoje zdjęcie ze ślubu. Śliczna, zgrabna, szczuplutka dziewczyna. W białej, oryginalnej sukience ślubnej - krótkiej, przed kolana.

- Miałam najzgrabniejsze nogi w całej okolicy - uśmiecha się. - Darek wybrał mi taką sukienkę. Bo kiedyś nie wyglądałam jak teraz.

Krótko po Mariuszu urodził się Daniel, potem Piotrek. Na końcu Małgosia.

- Po każdym dziecku zostawało mi coraz więcej fałd na brzuchu. Kiedyś byłam wysoka, zgrana, a teraz po prostu jestem wielka - wzdycha. - Człowiek zarobiony, je byle co, byle jak, o różnych porach, zaniedbał się, no i wyszło mi to.

Mąż Basi nie bardzo kwapił się do ciężkiej pracy, więc utrzymanie gospodarstwa, rodziny spoczęło głównie na jej barkach. Pomagali rodzice, bo szkoda im było wnuków.

- Darek łapał się różnych robót, ale w żadnej na długo nie zabawił, bo za kołnierz nie wylewał, a i spocić się też nie lubił. Nie mogłam nigdy liczyć na jego stałą wypłatę. A gest miał. Jak go coś napadło, to nakupował dzieciakom słodyczy, zabawek, nie martwiąc się, że nie starczy na rachunki czy życie. Największy gest miał dla Małgosi. Nazywał ją księżniczką i kupował wszystko, co tylko jej się zachciało. No i wydawał - na libację ze swoimi przyjaciółkami.

Barbara mówi, że choć bolało, przymykała oczy na jego wybryki licząc, że na starość się uspokoi.

Do czasu. Kiedy zaczął prowadzać się z młodą dziewczyną z tej samej wsi.

- Nie wytrzymałam. Po latach milczenia, upokorzeń wykrzyczałam mu wszystko. Miałam dość prowadzenia dla niego hotelu - utrzymywania darmozjada, opierania go, gotowaniu mu.

Zrobiłam awanturę. No i usłyszałam, że go uwiązałam bachami. Wykrzyczał mi, żebym popatrzyła w lustrze jak wyglądam, jak tłusta świnia, na którą nikt nie spojrzy, że on patrzy na mnie z obrzydzeniem. I poszedł. Dzieci słyszały te krzyki. Chłopcy zawzięli się i nie pozwolili mu więcej przekroczyć naszego podwórka. Jego rzeczy wystawili w workach na śmieci przed furtkę. Małgosia się zamknęła w sobie. Była dla mnie opryskliwa, nieprzyjemna. Musi to przegryźć - tłumaczyłam sobie.

Z kości na ości

Przez pierwsze miesiące Barbara nie zauważyła, że córka właściwie przestała jeść. Tłumaczyła sobie, że ma żal do matki, że ojciec odszedł i nie chce z nią siedzieć przy jednym stole. Zaczęła dorastać - Barbara miała mnóstwo różnych tłumaczeń. Sama pracowała na gospodarstwie i w szkole, na kuchni. Zajęć miała aż nadto.

- Widziałam, że Gosia chudnie, jest blada, mało je. Jak proponowałam coś do jedzenia, zbywała, że później, za chwilę. I nie sprawdzałam. Poza tym widziałam w jej rękach jakieś batony, chipsy. Nie wiedziałam tylko, że jak to zjadła, wywoływała wymioty. Ale widziałam też, że dba o siebie, że się stroi, nawet czasami krzyczałam na nią, bo widziałam, że się trochę maluje.

Niepokój matki zupełnie uśpiło to, że Gosia zaczęła biegać, uprosiła Barbarę, by kupiła jej przyrząd do ćwiczeń, który chciała, do ćwiczenia mięśni brzucha.

- Skoro ćwiczy, ma na to siłę, to wszystko jest dobrze. W sumie to cieszyłam się, że miała takie zajęcie. Sport to zdrowie przecież. Ja w ogóle tego nie kojarzyłam z odchudzaniem, no bo z czego - z kości na ości? Gosia szczuplutka była. Jak ja w jej wieku.

Na to, że z Gosią coś jest nie tak, Barbarze zwróciła uwagę nauczycielka ze szkoły, do której chodziła Małgosia i w której Barbara pracuje. Powiedziała, że Gosia ma problemy z koncentracją, że jest apatyczna, że chudnie w oczach i kilka razy zdarzyły jej się omdlenia.
I to ta nauczycielka, historyczka, po raz pierwszy wymówiła to słowo: anoreksja.

- Zapytała mnie, czy córka ma anoreksję, a ja nie wiedziałam co to jest. Nauczycielka wytłumaczyła mi, prosiła obserwować Gosię, zwłaszcza to czy nie wymiotuje. I dodała, że wie o czym mówi, bo jej siostra choruje.

Nie myśl o jedzeniu,

nie jedz

I Barbara zaczęła uważnie obserwować swoją córkę. Zauważyła, że prawie wcale nie je obiadów, a jeśli tak się zdarzyło, zamykała się potem w łazience. Zauważyła, że jeśli córka jada coś z własnej woli, to jogurty 0 proc., wafle ryżowe, piła herbatki, które sama kupowała.

- Przejrzałam kiedyś rzeczy Małgosi, gdy była w szkole. Znalazłam wciśnięte za łóżko, schowane w reklamówkach stare jedzenie - to, co przynosiłam jej do pokoju. I znalazłam podejrzanie dużo tabletek na kaszel, tussipect. Pojęcia nie miałam po co jej aż tyle. Potem się dowiedziałam, że w połączeniu z kofeiną, zabija uczucie głodu.

I znalazłam kartkę z zakreślonymi na różne kolory hasłami:

Spójrz w lustro i powiedz sobie, że jesteś gruba. Nie wierz w to, co mówią inni. Oglądaj zdjęcia chudych dziewczyn i zostań taka jak one. Nie myśl o jedzeniu, nie jedz. Jedzenie sprawi, że utyjesz. Każde jedzenie tuczy. Pij dużo wody. Przymierzaj ubrania o dwa numery za małe, zmotywuje Cię to do niejedzenia, by do nich schudnąć. I nie płacz. Płacz pokazuje, że nie masz nad sobą kontroli.

- Przestraszyłam się i w końcu dotarło do mnie, że mam problem. Nie wiedziałam jak z nią rozmawiać, jak ją o to zapytać, jak jej pomóc.

Od nauczycielki historii dostała adres, gdzie szukać profesjonalnej pomocy - w Warszawie, Ciechanowie, Białymstoku.

Najtrudniejsza jednak była rozmowa z Małgosią.

- Zapytałam ją, córką dlaczego ty sobie to robisz? Wykrzyczała mi tylko: "bo nie chcę być taka gruba jak ty. Gdybyś się tak nie spasła, tata byłby z nami". Rozpłakałam się. Nie byłam w stanie z nią rozmawiać. To moja wina, bo za mój życiowy wybór, nieodpowiedzialnego człowieka, ucierpiało moje dziecko. Nie ja, bo w końcu odetchnęłam, bo pozbyłam się z domu trutnia, nie on, bo dalej niczym się ni przejmował król życia. Ale dziecko właśnie.

Przez następne tygodnie Barbara starała się pilnować, żeby Małgosia regularnie jadła, w jej obecności. Sprawdzała, czy nie chowała jedzenia w pokoju. Ale córka też się nie poddawała. Oszukiwała, wymiotowała, intensywnie ćwiczyła, brała środki na przeczyszczenie.

- Ja nawet nie wiem, skąd ona to brała. W domu takich środków nie mam. Za nic nie chciała ze mną jechać do lekarza. Powiedziała, że nie jest chora psychicznie i do żadnego psychiatry nie pojedzie. Dopiero gdy zemdlała w szkole, zabrałam ją do szpitala. Już na izbie przyjęć usłyszałam jak panie między sobą mówią - anorektyczko-bulimiczka. Dwa tygodnie leżała na oddziale dziecięcym. Ręce miała pokłute od wen¬flonu. Rozmawiałam z lekarzami. Wiedziałam już, że nie będzie łatwo.

W szpitalu Gośka też kombinowała z jedzeniem. Musiała cały czas dostawać kroplówki, bo posiłki lądowały w muszli ubikacji.

Do szpitala Małgosia wracała kilkakrotnie. Za każdym razem gdy jej waga spadała poniżej 45 kg. Od roku leczy się w Warszawie. Terapię przechodzi Małgosia i jej mama.

- To bardzo drogie leczenie, ale ważniejsze jest zdrowie mojej córki. Żeby mogła być normalną nastolatką, ale nie taka jak z seriali dla młodzieży w telewizji. Z normalnymi problemami - co założyć jutro do szkoły i czy puszczę ją w sobotę na zabawę. Chcę, żeby wyrosła na normalną kobietę, która założy rodzinę, będzie miała dzieci Lekarz, który prowadzi córkę, radzi, żeby Gosię wysłać na turnus terapeutyczny. To wydatek kilku tysięcy złotych. Uzbieram tyle, ile będzie potrzeba i wyślę ją. Będziemy próbować każdej metody, żeby tylko ją z tego wyrwać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki