Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żubry i… cenzura

Jarosław Sender
Ostrołęka terenem ochronnym dla piosenki kabaretowej. Niestety, nie przed cenzurą

Piosenka kabaretowa jest bardzo ważna, bo coraz mniej jej jest, jak żubrów i kosodrzewiny. Dlatego trzeba ją chronić. Ostrołęka tworzy taki teren ochronny dla tej piosenki - chwalił ze sceny organizatorów XXVI OSPY konferansjer, Jarek Marek Sobański z "Kabaretu Słuchajcie". Za to Krzysztof Daukszewicz z telewizora ganił: nie przyjechałem do Ostrołęki, bo zadziałała cenzura!

W przeglądzie konkursowym śpiewało, tańczyło, wykonywało różne figury - nie tylko retoryczne - dziewięć tak zwanych "podmiotów artystycznych" (przeważnie zbiorowych). Wysłuchaliśmy osiemnastu piosenek kabaretowych (to znaczy wysłuchało ich około 150 osób, bo tyle biletów sprzedano na przegląd konkursowy). Trzech wykonawców nie dojechało, koncert był więc nieco krótszy, a byłby jeszcze skromniejszy - nie tylko w czasie - gdyby nie "natrętne" gadulstwo Sobańskiego Jarosława. Ten, niczym rasowy konferansjer "jak biustonosz - z pozoru niepotrzebny, podtrzymywał całość", co zwykł mawiać Piotr Bałtroczyk.

Piosenka bez pointy

Bo piosenki kabaretowej - jakkolwiek by jej nie definiować - nie tylko coraz mniej jest, ale i coraz słabsza ona. W każdym razie na OSPIE. To piosenka "usprawiedliwiana" tekstem mówionym, podpierana skeczem (czasem żenująco banalnym, np. z konikiem na biegunach), oparta często na byle jakim wątku, bez głębszej refleksji. Nie mówiąc już o poincie - która, wydaje mi się - w dobrej piosence kabaretowej, jak w felietonie jest nieodzowna.

- Na pewno tegoroczny poziom konkursu był słabszy - zgodził się Bogdan Piątkowski, dyrektor OCK. - Ale nie jest sprawą prostą dzisiaj ściągnięcie dobrych kabaretowych piosenkarzy. Jola Rybacka, odpowiedzialna za organizację OSPY jeździ na wszystkie najważniejsze festiwale i wybieramy to, co jest najlepszego w danym roku w Polsce. A różnie to bywa. Przez ostatnie trzy lata mieliśmy naprawdę niezły repertuar. W tym roku jest jakaś posucha. Trochę to martwi.

Najwyraźniej zmartwiony był także "czterogłowy stwór jury" (termin ukuty przez Jarka Marka Sobańskiego), w składzie: Maria Czubaszek, Teresa Drozda, Krzysztof Jaślar (po raz siódmy reżyser OSPY), Marek Markiewicz. Jurorzy zrezygnowali w tym roku z Grand Prix i nawet z drugich nagród - co jest dowodem wyrównanego i niestety, niezbyt wysokiego poziomu tegorocznego konkursu.

Pierwsze miejsca ex aequo otrzymali: Magdalena Gomulec (Stowarzyszenie "Busola" z Piotrkowa Trybunalskiego), która dostała także nagrodę publiczności i kabaret "Róbmy swoje" z Krakowa. Trzecie nagrody jurorzy przyznali kabaretom: "Małże’ z Poznania, "7 Minut Po" z Krakowa, Ymlałt" z Wrocławia. Wyróżnienie otrzymała Marta Lisiewicz z Nadwornymi Grajkami z Poznania.

Nagroda dziennikarzy "TO", przyznawana corocznie za najlepsze treści powędrowała w ręce Grzegorza Gurłacza ze Słupska (wyróżnionego również przez fotoreporterów).

Śmiech do łez

Świetnie natomiast bawiła się widownia - już poza konkursem, na full wypełniając salę - skeczami kabaretów Czesuaf i Nowaki, monologowaniem Piotra Bałtroczyka, pantomimą Jima Williama. Stare i nowe pomysły kabaretowe, w profesjonalnym wydaniu (choć nieraz niewybredne i wulgarne - pod publiczkę?) powalały salę śmiechem.

Miłym, bo odmiennym od powyższego, akcentem na zakończenie OSPY był wodewilowy spektakl "Miasteczko", oparty na tekstach z legendarnego Kabaretu Starszych Panów - Przybory i Wasowskiego, wykonany przez artystów z Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego.
Wróciła cenzura?

OSPA, impreza jedna z wielu podobnych w Polsce, z tradycją jednak ponad ćwierćwieczną, więc zacną, zyskała sobie w tym roku ogólnopolski rozgłos. Szczególny zresztą. Otóż dzień przed imprezą w telewizyjnym programie "Szkło kontaktowe" Krzysztof Daukszewicz obwieścił, że go "wywalili i sczyścili" z koncertu na OSPIE, którego gwiazdą miał być pierwszego wieczora.

W kuluarach zawrzało. Opowiadano sobie telewizyjne wystąpienie Daukszewicza. Sugerowano naciski polityczne ze strony urzędu miasta, żeby Daukszewicza zdjąć "z afisza", bo Daukszewicz pogratulował dyrektorowi OCK - cenzorowi.

- Jestem oburzona - mówi mi bywalczyni OSPY od ćwierćwiecza. - W październikowym "Bywalcu" był zapowiedziany w koncercie. Głównie ze względu na niego wykupiłam bilet. Okazało się, że nie został zaproszony. I to w dodatku ze względów politycznych. Jakich niby?

Bogdan Piątkowski wypiera się politycznych nacisków.

- Żadna polityka nie miała tutaj nic do rzeczy - zapewnia. - Z Krzysztofem Daukszewiczem były prowadzone rozmowy jeszcze latem, kilka miesięcy temu. Zawarliśmy wstępną umowę, ale potem czekaliśmy na podpisanie umowy ostatecznej. Krzysztof Daukszewicz takiej nie podpisał, więc rozwiązaliśmy tę ustną. Nie dopełnił po prostu formalnych warunków. Nie wiem dlaczego nazwał mnie cenzorem. Myślę, że zbyt pochopnie sprowadza wszystko do polityki.

Daukszewicz: sprawa jest jasna

Zważywszy na to, że Daukszewicz w kabarecie, często jednak politycznym, życie sterał - i cenzurę ma prawo czuć na odległość - trudno się temu dziwić.

- Argumenty dyrektora Piątkowskiego są bzdurne - odpowiada Krzysztof Daukszewicz. - Z Ostrołęką znam się od lat. Nigdy na drodze nie stawały nam formalności. Dopełnialiśmy ich zawsze na miejscu. I nigdy organizatorów nie zawiodłem. Tak też było teraz. Drogą mailową uzgodniliśmy warunki koncertu, a resztę mieliśmy dopełnić po nim, 19 listopada. Dzień przed koncertem zadzwoniłem do Joli Rybackiej, żeby się umówić na próbę. A ona mi mówi, że nie koncertuję i że wysłała mi maila 21 października, gdy dyrektor o tym zdecydował. Ale ja takiego maila nie dostałem. I nie wierzę w żadne formalne przeszkody, typu umowa, czy koszty - bo nie jestem także nadmiernie drogi.

Jola Rybacka potwierdza, że umowy z artystami kabaretowymi często podpisywane były dopiero na miejscu, po koncercie. Nigdy nie stanowiło to problemu. Ale 21 października dyrektor Piątkowski kazał zerwać mailową umowę z Daukszewiczem (choć był już zapowiedziany w programie OSPY).

Dziwnym zbiegiem okoliczności stało się to tuż po programie w "Szkle kontaktowym", w którym Daukszewicz rzekomo naraził się PiS-owi.

- Jeżeli macie pisowskiego prezydenta, sprawa dla mnie jest jasna. A słowa o cenzurze najwyraźniej trafne - mówi Daukszewicz.

Zapytany o nas o ewentualne naciski w tej sprawie prezydent Janusz Kotowski stanowczo zaprzecza.

- Nigdy w życiu nie rozmawiałem z panem Daukszewiczem - przekonywał. - Z tego co wiem, mogło chodzić o sprawy finansowe. Pan Daukszewicz jest po prostu bardzo drogi.

Co innego można jednak usłyszeć anonimowo od pracowników OCK, którzy są oburzeni zaistniałą sytuacją. Ich zdaniem, Daukszewicz, niestety, trafił w samo sedno... Kto wie, może nawet napisze na ten temat piosenkę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki