Stanisław Jabłoński od ponad 25 lat prowadzi wypożyczalnię sprzętu wodnego nad Zalewem Miejskim w Makowie. Boi się, że wkrótce wypożyczalnia zostanie zamknięta.
- Kajaki są jedyną letnią atrakcją w Makowie - uważa. - Nad zalew przyjeżdżają także ludzie z okolicy- Krasnosielca, Gołymina, a nawet z Warszawy. Niestety, wielu osobom odpowiedzialnym za wypożyczalnię ona przeszkadza. Mówią, że nie przynosi dochodu. Chcą ją zamknąć lub oddać w prywatne ręce.
Nigdy nie było o tym mowy
Za wypożyczalnię odpowiedzialny jest wydział promocji Urzędu Miasta. Kierująca nim Nina Rakowska jest zdziwiona obawami Stanisława Jabłońskiego.
- Nigdy nie było mowy o zamknięciu wypożyczalni. To prawda, że nie przynosi ona miastu wysokich dochodów, ale też na niej nie tracimy. Niedawno przeprowadziliśmy konserwację sprzętu, przy której pan Jabłoński był obecny, kupiliśmy nowe wiosła, w miarę możliwości finansowych staramy się ulepszać wypożyczalnię.
- Miasto kupuje sprzęt najtańszy, nowe wiosła zaraz się połamały. Mam żal o to, że wydają grube pieniądze na trwające chwilę Dni Makowa, natomiast oszczędzają na sprzęcie, który zostałby w Makowie na lata - odpowiada na to Jabłoński.
Uważa, że jedyną osobą, której zależy na wypożyczalni, jest burmistrz.
- Burmistrz zapewnia mnie zawsze, że oddał wypożyczalnię w dobre ręce - mówi Stanisław Jabłoński. - Staram się jak mogę dbać o sprzęt i teren przy wypożyczalni, ale sam wszystkiemu nie podołam. Na pomoc pracowników Urzędu Miasta nie mam co liczyć.
Rzeczywiście, teren koło wypożyczalni jest bardzo zadbany, trawa ścięta, jest czysto i schludnie. Niestety, aby tam dotrzeć trzeba przebyć gąszcz traw. Co więcej, wypożyczalnia jest słabo oznaczona. Co prawda przy ulicy stoi tablica informująca, iż taka atrakcja tu się znajduje, jednak wiele osób korzystających z kąpieliska nie wie, gdzie jej szukać.
Sprzęt tylko dla dorosłych
To nie jedyny problem Stanisława Jabłońskiego.
- W ubiegłym roku wprowadzono przepis mówiący, iż sprzęt wodny może być wypożyczony jedynie przez osobę dorosłą. Wcześniej wystarczyło okazać kartę pływacką i np. legitymację szkolną. Dzięki temu kajaki mogli już wypożyczać 16-17- latkowie. I głównie oni wypożyczali. Wcześniej bywało, że ludzie musieli czekać w kolejce na wolny kajak. Tymczasem teraz wypożyczam jeden kajak dziennie, bo dorośli nie mają czasu pływać, a młodzież nie może. O ile wiem, przepis ten został wprowadzony jedynie w Makowie.
- Przepis obowiązuje już od kilku lat i został narzucony odgórnymi przepisami. Powinien być przestrzegany na terenie całej Polski - zaprzecza Nina Rakowska
Mimo różnych niedogodności Stanisław Jabłoński nie wyobraża sobie pracy w innym miejscu.
- Pracuję tu już ćwierć wieku i kocham to zajęcie. Znam potrzeby ludzi, umiem dopasować sprzęt. Niektórych klientów pamiętam, gdy jeszcze jako dzieci przychodzili na kajaki - wzrusza się. - Ludzie śmieją się ze mnie, że pracuję za tak małe pieniądze, ale ja robię to co lubię, cały czas jestem na świeżym powietrzu, w kontakcie z ludźmi i przyrodą. I tylko nie chcę, aby wypożyczalnia poszła w niepamięć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?