Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko zaczyna się od KRESKI

Jarosław Sender
W stylu tradycyjnym czy zgodnie z nowoczesnymi trendami? W kolorach stonowanych czy jaskrawych? Przedprzeprowadzką do nowego mieszkania czy domu, albo remontem takie pytania zadaje sobie wiele osób. Bo wcale nie jest łatwo urządzić własne M. Potrzebna jest do tego wyobraźnia i, oczywiście, pieniądze. A ileż osób efekt końcowy rozczarował…

Ewa Borkowska, kiedy przestąpi próg mieszkania (lub domu) i rzuci okiem na jego układ, od razu wie, co zrobić, żeby było ładnie, przyjemnie i funkcjonalnie. 31-letnia ostrołęczanka jest architektem wnętrz (zajmuje się również architekturą kubaturową i urbanistyką). Aranżowaniem para się "na poważnie" od czterech lat. Pierwsze kroki stawiała jako piętnastolatka. W mieszkaniu rodziców.

- Moja mama była wówczas za granicą. Zostawiła mi pieniądze, a ja je wydałam na… aranżację naszego mieszkania - wspomina. - Kupiłam wtedy czerwone dodatki do kuchni i różowe do łazienki. Mamie podobały się te zmiany, ale była trochę zła, bo wydałam na to pieniądze, które zostawiła mi "na życie" - śmieje się.

Ale wtedy jeszcze nie przypuszczała, że będzie się kiedyś zawodowo zajmować projektowaniem wnętrz.

- Chciałam być adwokatem, potem projektantką mody. Ot, marzenia nastolatki - zdradza.

Nie spełniły się, ale Ewa Borkowska wcale tego nie żałuje. Pracowała jako fryzjerka, ale wydawało jej się to mało ambitne. W kierunku architektury skręciła w 2001 roku.

- Wtedy kupiłam mieszkanie. W Ostrołęce, na os. Jaracza. Trzypokojowe. Było do kapitalnego remontu. Kiedy tylko tam weszłam, wiedziałam jak będzie ono wyglądać w przyszłości - wspomina.

Zajęła się więc swoim "gniazdkiem" i odłożyła plany zawodowe.

- Wtedy jeszcze architektura wydawała mi się zbyt trudna - tłumaczy.

Sporo podróżowała po Europie. Zwracała uwagę na wygląd budowli i wnętrza. Wciąż ciągnęło ją w stronę architektury.

I w 2006 już nie odpuściła. Najpierw zrobiła kurs grafiki komputerowej, potem skończyła roczne studium architektury wnętrz w Białym¬stoku. Teraz jest studentką trzeciego roku architektury i urbanistyki w Warszawie.

- Znam się na budowlance, na instalacjach. Już mi żaden majster nie powie, że czegoś nie można zrobić - śmieje się.

Chciałaby projektować domy - od ścian po wyposażenie.

- Na studiach słyszałam, że dobrze, gdy architekt jest zarazem wnętrzarzem. Widzi wtedy kompleksowo potrzeby klienta - mówi.

Na pierwszy ogień poszły ściany

Mieszkania Ewy Borkowskiej za mało wyraziste uznać nie można. Ściany są w intensywnych kolorach - różowym, zielonym, fioletowym, niebieskim. Część kuchenną oddziela od mini salonu barek z cegły. W całym mieszkaniu mebli jest niewiele. Pokój synka Ewy Borkowskiej, czteroletniego Marcela, jest niebieski, pokój, który służy jako biuro - fioletowy.

- Ale już planuję kolejny remont - śmieje się sympatyczna pani architekt. Na razie bardziej intensywnie zajmuje się mieszkaniami, domami, lokalami innych ludzi.

Na początku kreśliła nieśmiałe projekty na papierze - bardziej doradzała niż aranżowała. Im więcej wiedzy zdobywała, tym bardziej chciała pokazać swoje umiejętności.

Pierwsze poważne zlecenie dostała w 2006 roku. To był dom w Warszawie, w stanie surowym.

- Bardzo się wtedy bałam - wspomina. - Pierwszy klient był bardzo wymagający.

Ale pomysły Ewy przypadły do gustu właścicielom domu. Kolejne zlecenia przyjmowała już ze znacznie mniejszym stresem. Aranżowała m.in. wnętrza baru Obsession w Ostrołęce, salonu kosmetycznego, kaplicy domu pogrzebowego, czy dyskoteki w Myszyńcu.

Spotkanie z architektem

-Niektórzy wyobrażają sobie, że przyjdzie architekt i narzuci swoją wolę, swoje pomysły, a to nieprawda - mówi. - Każdego klienta pytam najpierw co lubi, jakie style preferuje. Na podstawie tych informacji, na następnym spotkaniu prezentuję swoje pomysły. Wspólnie wybieramy ścieżkę, którą podążymy dalej. Dopiero wówczas przygotowuję konkretny projekt. Jeśli klient go nie zaakceptuje, dopracowujemy go wspólnie, do skutku. Zawsze dochodzimy do porozumienia - zapewnia.

Przygotowanie takiego projektu nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Architekt mierzy mieszkanie, a potem tworzy projekt komputerowy - do milimetra "rozpracowując" każdą ścianę. Wirtualnie układa instalacje, a potem stawia (lub usuwa) ścianki, buduje półeczki, obniża sufity - co tylko klient sobie życzy. Opracowanie projektu może trwać nawet do trzech miesięcy - wszystko zależy od metrażu i pomysłów na zagospodarowanie powierzchni. W tym czasie klient wybiera materiały. A potem wchodzi ekipa budowlana. Architekt wnętrz pełni nadzór autorski - czuwa nad całością i doradza, jeśli zajdzie potrzeba.

- Nigdy nie robię dwóch takich samych projektów, bo i nie ma dwóch takich samych klientów - mówi Ewa Borkowska.

Profesjonalna aranżacja (czyli projekt od A do Z) kosztuje ok. 100 zł za metr kwadratowy lokalu (im powierzchnia większa, tym cena niższa). Można też skorzystać z doradztwa - 10 zł/m kw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki