Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smoleńsk. Wstrząsająca rozmowa pilotów Tupolewa tuż przed śmiercią

Gazeta Współczesna
Przed katastrofą piloci wiedzieli, że zginą. Do końca starli się ocalić pasażerów.

- Kiedy piloci zrozumieli, że nie uda im się wyprowadzić maszyny, w kabinie rozległy się rozpaczliwe krzyki. Były to bardzo gwałtowne i traumatyczne chwile, w których piloci wiedzieli już, że zginą - cytuje "Fakt" anonimowego rozmówcę.

Płk Zbigniew Rzepa, prokurator wojskowy, który bierze udział w badaniu przyczyn katastrofy, powiedział "Gazecie Wyborczej", że końcówka zapisu na taśmie "była dramatyczna", ale nie chciał mówić, czy pasażerowie wiedzieli, że maszyna uderzy o ziemię.

Rzepa pytany, czy fragmenty rozmów z kabiny to rozmowy między pilotami, czy też między nimi a którymś z pasażerów, odparł, że są to "na pewno rozmowy samych pilotów". Zaś to, czy oni rozmawiali jeszcze z osobą trzecią, będzie jasne "na 100 proc.", kiedy uda się zsynchronizować zapisy rozmów z czasem lotu. Rzepa wykluczył wersję by prezydencki samolot podchodził do lądowania w Smoleńsku kilka razy.

- Podejście było tylko jedno i od razu złe - podkreślił. Anonimowy ekspert, z którym rozmawiał w Smoleńsku dziennikarz "GW", zapewnił, że zapisy czarnych skrzynek zawierają informację pozwalającą wyjaśnić przyczynę katastrofy. Nie ujawnił, jaka to informacja.

Dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Wiesław Grzegorzewski powiedział PAP o trzeciej skrzynce, że jest ona polskiej produkcji. - To rejestrator szybkiego dostępu, który rejestruje dla celów szkoleniowych, jak również technicznych i bieżących, parametry techniczne samolotu - dodał. Podkreślił, że "niestety, ona nie rejestruje rozmów - te są tylko w rekorderach katastroficznych".

Dziś RMF FM podało, że prawo zakazuje publikacji zapisów czarnej skrzynki. Wczoraj miał być gotowy wstępny raport dotyczący przyczyn katastrofy. Nie wiadomo kiedy zostanie podany do publicznej wiadomości.

Wczoraj z lasu pod Smoleńskiem przez cały dzień wywożono fragmenty samolotu prezydenckiego Tu-154M, który rozbił się tam w sobotę. Szczątki maszyny transportowane były na specjalnie przygotowany plac na lotnisku Siewiernyj, gdzie zajmą się nimi eksperci.

Ratownicy resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych zaczęli od wywiezienia najmniejszych szczątków maszyny. Ręcznie ładowali je na samochody ciężarowe i wywozili. Później przystąpili do transportu większych elementów, w tym części kadłuba. Wiele z nich waży po kilka ton.

Kierujący ich pracami szef delegatury ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w Smoleńsku Michaił Osipienko obiecał, że wszystko, co zdołają oni podnieść za pomocą swojego sprzętu, zostanie dostarczone na lotnisko Siewiernyj w takim stanie, w jakim zostało znalezione. - To, czego nasz sprzęt nie wyciągnie, będzie cięte na mniejsze fragmenty - powiedział. Dodał, że niektóre elementy trzeba wydobywać z bagnistego gruntu.

Podniesiono i wywieziono już m.in. część skrzydła z podwoziem. Do największych fragmentów rozbitej maszyny buduje się podjazdy z płyt betonowych. Bez tego nie można byłoby wprowadzić na miejsce ciężkiego sprzętu.

Równolegle trwają czynności śledcze. Nadzorują je szef komitetu śledczego przy prokuraturze generalnej Aleksandr Bastrykin i naczelny prokurator wojskowy Polski Krzysztof Parulski.

Na miejscu wciąż znajdowane są fragmenty ciał. Zbierane są też rzeczy osobiste ofiar. Pod wrakiem odnaleziono wieniec, który na Polskim Cmentarzu Wojennym w Lesie Katyńskim miał złożyć prezydent RP Lech Kaczyński. Ratownicy złożyli go przed głazem, ustawionym w poniedziałek na miejscu katastrofy.

Źródło: Gazeta Współczesna Katastrofa w Smoleńsku. Dramatyczna rozmowa pilotów przed śmiercią

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki