Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Figurki na Walentego

Jarosław Sender
Chłopi lepili figurki zwierzęce z wosku, by zapewnić sobie obfitość plonów i chowu bydła

Odpustów z okazji imienin świętego Walentego w Krzyno¬włodze Wielkiej już nie ma. Ale wspomnień trochę zostało.

Wota dla Walentego

Przez lata w Krzynowłodze Wielkiej, po uroczystej mszy odpustowej na cześć św. Walentego, wierni brali udział w specjalnej procesji.

- Każdy, kto chciał wyprosić dla siebie łaski, musiał obejść ołtarz. A za ołtarzem siedział taki pan, który miał w kartonie różne woskowe wota, w kształcie zwierząt lub ludzi - opowiada Urszula Szmalc ze wsi Czaplice Wielkie pod Krzy¬nowłogą. - Trzeba było wziąć jakąś figurkę ulepioną z wosku, dać coś temu panu na ofiarę i obejść ołtarz.

Dla parafian z Krzynowłogi nie było w tym nic osobliwego. Dla etnologów to ewenement na skalę krajową, jeśli nie europejską. - Procesje z figurkami woskowymi to bardzo stara tradycja chrześcijańska, wywodząca się być może z III-IV wieku - tłumaczy Krzysztof Braun z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. - W Polsce ten zwyczaj był praktykowany od wieku XV, głównie przez chłopów, którzy lepili figurki zwierzęce z wosku, by zapewnić sobie w ten sposób obfitość plonów i chowu bydła.

Już jednak w XVIII wieku zwyczaj ten zaczął w naszym kraju zamierać. Gdy tuż po 1945 roku antropolodzy zaczęli szukać pozostałości tego zwyczaju w całej północno--wschodniej Polsce, okazało się, że tylko w dwóch parafiach jest to nadal kultywowane: w Brodowych Łąkach na Kurpiowszczyźnie i właśnie w Krzynowłodze Wielkiej.

Brastewny za ołtarzem

- Ja już nie pamiętam, ale jeszcze dziadek opowiadał mi, jak na odpust na Świętego Walentego przyjeżdżali do Krzynowłogi ludzie z całej okolicy. Nieraz jechali po kilkadziesiąt kilometrów. Wierzyli, że te figurki mogą im pomóc - opowiada Urszula Szmalc. - Przyjeżdżali ludzie o kulach, chorzy. Wszyscy też chodzili za ołtarz i brali figurki. Kto miał np. chorą głowę, przykładał sobie tę figurkę do bolącego miejsca. W ten sposób się "leczyli".

- Na tego pana, co rozdawał figurki, mówili "brastewny" - tłumaczył zmarły niedawno Henryk Wróblewski, który pochodził z Lipowca. - Obchodziło się ołtarz w czasie procesji, a tam brastewny siedział już w takiej wnęce i pilnował wotów. Trzeba było rzucić grosik i wybrać sobie co lepszą sztukę - wspominał, gdy z nim rozmawialiśmy.

- Niedawno rozmawiałam o tym ze znajomą - mówi Urszula Szmalc. - Ona jako siedmioletnia dziewczynka brała też udział w procesji. Swojego wotywnego koziołka jednak nie oddała, tylko zabrała go do domu. Gdy to zobaczyła jej matka, najpierw spuściła jej porządne manto, a potem kazała szybko oddać do kościoła. Taka to była wiara w moc figurek.

Współcześnie jednak pamięć o wotach ofiarnych jest mała, a procesji dawno się już nie urządza. - Gdy w 1982 roku zmarł pan Sałkowski, który opiekował się figurkami, jeszcze przez kilka lat o wotach się pamiętało. Ale nikt już dzisiaj nie chodzi z figurkami - mówi Urszula Szmalc.

Zwyczaju nie chciał kontynuować też proboszcz Franciszek Kuć, który objął niedługo później parafię. Stąd dziś o figurkach na św. Walentego mówi się w czasie przeszłym.

Zaklęte na taśmie

Sprawą wotów woskowych w Krzy¬nowłodze fascynował się jeden z najlepszych polskich etnografów XX wieku, Jacek Olędzki. To on odkrył dla nauki i opisał zwyczaj ofiar składanych z woskowych figurek. Opisał znaczenie poszczególnych wotów, ich kształt, wielkość, wiązane z nimi nadzieje wiernych. Zrobił jednak coś znacznie ważniejszego.

- Olędzki jest autorem krótkiego filmu poświęconego odpustowi na Walentego w Krzy¬nowłodze - tłumaczy Krzysztof Braun. Choć film zatytułowany "Czekam na twe zmiłowanie" trwa tylko osiem minut, dokumentuje rzecz bezcenną: odchodzącą w niebyt tradycję, znaną tu od wieków. - Kilka lat temu prowadziliśmy w Krzynowłodze próbne badania, dotyczące zwyczaju związanego z figurkami. Już wtedy pamięć o nim była blada. Ale mamy niezbity dowód w postaci filmu, że ten zwyczaj istniał.

Być może w sierpniu tego roku kopia filmu trafi do Chorzel na publiczny pokaz, który chce zorganizować Towarzystwo Przyjaciół Chorzel. Wiele zależy tu od dobrej woli dysponentów filmu z Warszawy. Już teraz można jednak zrobić coś, aby zachować pamięć o tym zwyczaju. Jeśli komuś pozostała w domu taka figurka wotywna, może przekazać ją na rzecz TPCh do mającej powstać w niedalekiej przyszłości izby pamięci regionalnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki