Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w JBB. Kolejne fakty z miejsca zdarzenia. Obejrzyj nowe zdjęcia i film

(pk)
Na pogorzelisku pracuje ciągle 72 strażaków.
Na pogorzelisku pracuje ciągle 72 strażaków. Fot. J. Sender
Ugaszono już wszelkie możliwe zarzewia ognia i wywieziono 600 ton spalonych wędlin. Józef Bałdyga, właściciel JBB, myśli o jak najszybszym uruchomieniu produkcji.

Łyse. Pożar w JBB. Tak wygladał zakład po tragedii [ZDJĘCIA]

Na popołudniowym spotkaniu sztabu kryzysowego w Łysych podsumowano dotychczasowe działania służb uprzątających pogorzelisko. Cały czas do utylizacji wywożone są wędliny i inne odpady. Trafiają do różnych miejsc w kraju, m.in. do zakładów utylizacyjnych w Mławie i Dąbrowie Górniczej.

Tylko skaleczenia i bóle głowy

- Wywieźliśmy już około 600 ton zwęglonych wędlin i mięs. Szacujemy, że zostało jeszcze tysiąc ton - raportował Józef Białowąs, powiatowy lekarz weterynarii. Do wywiezienia jest zatem o 400 ton mniej, niż uważano wcześniej (mówiono o dwóch tysiącach), ale okazało się, że część produktów spłonęła całkowicie. Białowąs podkreślił również, że praca wszystkich służb biorących udział w uprzątaniu pogorzeliska przebiega wzorowo. Najpilniejsze prace, czyli wywożenie zwęglonych produktów, potrwają do piątku lub soboty, uważa starosta Stanisław Kubeł.

Na miejscu pracuje ciągle 72 strażaków i 300 - 400 pracowników JBB. W nocy, bo praca trwa na okrągło, ich liczba zmniejsza się do 150.
- Dziś ostatecznie ugasiliśmy ogień - poinformował Jarosław Wilga, komendant ostrołęckiej PSP. Dodał też, że podczas prac nie doszło do żadnych wypadków. Jak dowiedzieliśmy się od jednego z ratowników, w ciągu dnia do punktu medycznego zgłosiło się tylko kilka osób z niewielkimi skaleczeniami i bólami głowy. Te drugie, to efekt smrodu i upału.

Nie zostawię moich ludzi

Na zgliszczach JBB jest prawie stale obecny Józef Bałdyga, właściciel zakładu.
- Całkowicie spłonęła hala produkcyjna i magazyny. Ale już za dwa miesiące stanie nowa hala i część ludzi wróci do pracy - powiedział nam Bałdyga. - Wszyscy pracownicy dostaną również trzymiesięczne odprawy. Przecież ja nie mogę tak zostawić moich ludzi, zawsze powtarzałem, że to także ich zakład. Razem żeśmy go przez siedemnaście lat budowali.

I trzeba przyznać, że po tych siedemnastu latach prowadzenia firmy Bałdyga jest traktowany przez swoich pracowników wyjątkowo. Nie spotkaliśmy ani jednej osoby, która miałaby wobec niego jakiekolwiek zastrzeżenia.

Ale szanują go nie tylko pracownicy. Wracając z Łysych zajechaliśmy do sklepu spożywczego w pobliskiej Golance. Na stoisku z wędlinami wyłącznie produkty JBB.
- To taki wspaniały człowiek, ten pan Bałdyga, taki życzliwy. Wszyscy ludzie go w okolicy chwalą i jego wędliny też, bo i smaczne i niedrogie - mówi Regina Kania, właścicielka sklepu. - Ja to jestem gotowa pieniądze dać na odbudowę tego zakładu. Zresztą nie tylko ja. Sąsiadka powiedziała, że jest gotowa część swojej renty na odbudowę przeznaczyć - dodaje.

Wielostronicowy materiał na temat tragedii w Łysych już w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki