Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Należy się panu po ryju! - plotki o rzekomym romansie doprowadziły prezydenta do wybuchu

MS
J. Sender
Tylko u nas: Janusz Kotowski mówi o plotkach, o nerwach oraz o napiętej atmosferze w domu i o krokach, które zamierza podjąć w związku z aferą plotkarską

Janusz Kotowski nie jest typem macho. Raczej niewielkiego wzrostu, przeważnie uśmiechnięty, czasami sprawia wrażenie skrępowanego w towarzystwie pięknych pań. Mąż, ojciec, absolwent Akademii Teologii Katolickiej, z wykształcenia filozof i teolog. Gdy kilka tygodni temu rozmawialiśmy służbowo w ratuszu, żartował na temat plotek, o swoich rzekomych podbojach miłosnych w urzędzie. Razem się śmieliśmy, że niby może nie wygląda, a tu proszę, ludzie takie rzeczy wymyślają.

Dziś nie jest już mu do śmiechu.
- Są granice znoszenia pewnych ludzi - mówi. - A ja oprócz tego, że jestem prezydentem, jestem też normalnym człowiekiem, mężczyzną...
Mężczyzna w prezydencie nie wytrzymał podczas spotkania komisji radnych.
- Za jedno pytanie powinienem dać panu po twarzy - powiedział do radnego Adama Kurpiewskiego z PO.
Nie tylko radny Kurpiewski był zdziwiony i zmieszany. Prezydent mówił spokojnie, nie podnosząc głosu, ale grupa radnych widziała, że żartów nie ma. Że stało się coś, co spokojnego zwykle Kotowskiego doprowadziło do stanu wrzenia. Według prezydenta, radny miał wypytywać pracowników urzędu o jego związki z osobą, która pojawia się w plotkach jako jego rzekoma kochanka. Radny stwierdził, że niczego takiego nie pamięta.
- Więc proszę i mówię to po raz ostatni, żeby o moje sytuacje osobiste nie śmiał pan więcej kogokolwiek pytać, dobrze? Bo to jest moja sprawa i należy się panu po ryju, że tak powiem i mówię to po raz ostatni - cedził prezydent.

Nagranie z oficjalnego posiedzenia komisji szybko trafiło do internetu. Temat potyczki słownej obu panów stał się informacją publiczną.
- To bardzo kłopotliwa sytuacja. Ja mam grubą skórę, ale to dotyka nie tylko mnie, ale całą moją rodzinę oraz inne, zupełnie niewinne osoby - tłumaczył mi prezydent dwa dni po feralnym posiedzeniu komisji.
- A jak w domu atmosfera? - pytam.
- Zła... ale nie chcę o tym mówić - ucina temat.

Kotowski wie doskonale, że jako polityk wystawia się na osąd publiczny, na krytykę, na dużo większe zainteresowanie jego osobą, problemami, życiem osobistym, niż zwykły śmiertelnik. Ale jego zdaniem granica prywatności została w tym wypadku mocno przekroczona. Czy widzi rozwiązanie, zakończenie tego problemu?
- Nie wiem czy może być jakieś rozsądne wyjście z takiej sytuacji? - zastanawia się Kotowski. - Jestem bezsilny. Nie reagowałem - źle. Zareagowałem - również źle.

Więcej o tej niecodziennej sprawie w najnowszym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki