Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duch Breżniewa w Lipiance

Jacek PawŁowski
W dawnych koszarach w Lipiance nie ma radioaktywnej wody ani szkodliwego promieniowania elektromagnetycznego. Las i wsie położone wokół dawnej jednostki wojskowej również nie są niczym skażone. To oczywiście żadna nowość, ale w ostatnich dniach mieszkańcy okolicznych wiosek zaczęli mieć co do tego wątpliwości.

"Likwidują Monar w Lipiance, bo tam jest radioaktywna woda. W byłej bazie wojskowej są wielkie tunele, do których może wjechać nawet czołg. W latach 80. składowano tam podobno materiały promieniotwórcze. Teraz już wiem dlaczego moje dzieci chorują. Zajmijcie się tą sprawą" - taki dramatyczny telefon odebraliśmy w poniedziałek 2 stycznia od jednej z mieszkanek Kamianki - wsi sąsiadującej z Lipianką.
Tego dnia Telewizja Polska w cyklu "Polska z bocznej drogi" wyemitowała reportaż poświęcony m.in. byłej bazie wojskowej w Lipiance.
- Ale tam nic nie było o radioaktywnej wodzie! - mówi autor reportażu Andrzej Pankiewicz. - Materiał traktował o białych plamach na mapie Polski, czyli o bazach wojskowych Układu Warszawskiego, o których do dziś nie wiemy, co w nich tak naprawdę było. Jedną z takich baz jest właśnie Lipianka. Reportaż zrealizowaliśmy po tym jak minister obrony odtajnił polskie dokumenty na temat Układu Warszawskiego. Tylko jeden rolnik z Lipianki powiedział, że jak koło anten i radarów przelatywał ptak, to natychmiast spadał nieżywy na ziemię. Nic więcej o szkodliwości tej jednostki dla ludzi i przyrody w tym materiale nie było.
Przypomnijmy, odtajnione przez ministra Radosława Sikorskiego materiały, pokazały na czym polegała doktryna obronna Układu Warszawskiego, zwana również doktryną Breżniewa. Dla Polski oznaczała ona tyle, że agresja Układu Warszawskiego na Zachód miała kosztować życie dwóch milionów niewinnych ludzi. Polska bowiem miała przyjąć na siebie odwet państw zachodniej Europy.

Wojsko okłamywało sąsiadów

Wszelkie, nawet najbardziej absurdalne plotki, na temat tajemniczej bazy w Lipiance trafiają w tamtym terenie na podatny grunt. Przez całe lata 80. Ludowe Wojsko Polskie prowadziło kampanię dezinformacji miejscowej ludności.
- Celowo opowiadano ludziom pewne rzeczy - mówi były dowódca jednostki Andrzej Balcerzak. - Prowadzona była dezinformacja, żeby zatuszować rzeczywiste przeznaczenie tej jednostki.
Jednostka, jak mówi Balcerzak, nie była bezpośrednio związana z obronnością Polski. Powstała pod konkretne zapotrzebowanie Układu Warszawskiego. Jakie to było zapotrzebowanie?
- Nie mogę tego powiedzieć. Wiąże mnie tajemnica wojskowa, choć od dawna już nie jestem w wojsku. Mogę tylko zapewnić, że miała ona typowo łącznościowy charakter. No jeszcze ewentualnie dodam, że jak przyłoży się na mapie linijkę, żeby połączyć prostą linią dwie stolice państw Układu Warszawskiego, to w pasie tym znajdzie się właśnie Lipianka - mówi były dowódca, który jest obecnie pracownikiem czołowej firmy telekomunikacyjnej w naszym regionie.
- Decyzję o budowie tej bazy podjął Komitet Wojewódzki PZPR na tajnym posiedzeniu w 1983 roku - wspomina obecny wójt gminy Goworowo Janusz Gajewski. - Mam jednak wątpliwości czy naprawdę było to tajne posiedzenie, bo tego samego dnia z Radia Wolna Europa dowiedziałem się, że w Lipiance będzie baza wojskowa.
Wójt Gajewski próbował poznać prawdę o zlikwidowanej w 1997 roku jednostce wojskowej. Skontaktował się w tym celu z jednym z najwybitniejszych znawców polskiej wojskowości Wojciechem Łuczakiem, redaktorem naczelnym magazynu "Raport". Dowiedział się jednak tylko tyle, że powinien udać się do Instytutu Pamięci Narodowej. Tam bowiem znajdują się odtajnione akta Układu Warszawskiego. Wkrótce wójt zamierza udać się do IPN-u.
Okoliczni mieszkańcy pamiętają przede wszystkim czas budowy tej jednostki wojskowej. Jeżdżące pędem przez wsie ciężarówki i budowaną w pośpiechu drogę z Goworowa do Ostrołęki przez Jawory Stare, Lipiankę i Kamiankę. Prawdopodobnie, gdyby nie potrzeby wojska, asfaltowa droga w tych miejscach nie powstałby do dziś. Najwyżej samorządy budowałyby ją mozolnie kilometr po kilometrze.

Teren wojskowy, wstęp wzbroniony

Wojsko wtedy zaanektowało nie tylko teren jednostki, ale również kilkanaście kilometrów kwadratowych lasu. Stanęły tablice w czterech językach o treści: "Teren wojskowy. Wstęp wzbroniony". Na drodze od Lipianki do Jawor-Podmaścia stały znaki zatrzymywania się i postoju. Koło terenu wojskowego wolno było przejeżdżać, ale zatrzymywanie było zabronione. Znaki zakazujące zatrzymywania się stoją do dziś, choć nikt ich nie respektuje.
W czasie, gdy w Lipiance stacjonowało wojsko, w lesie do którego nie wolno było wchodzić, rosło mnóstwo grzybów. Grzybiarze jednak omijali te tereny, bojąc się spotkania z wojskowymi patrolami.
- Pamiętam jak pojechałem zrobić przecinkę w moim prywatnym lesie, to nadszedł patrol i zażądał ode mnie przepustki. Wyobraża pan sobie? Do prywatnego lasu musiałem mieć przepustkę - wspomina lata 80. rolnik z Jawor Starych.
Tajemnicza baza i groźnie wyglądające, widoczne aż z Goworowa 30-metrowe wieże naszpikowane antenami i radarami, przez lata rozpalały emocje i domysły mieszkańców. Po upadku ZSRR rozwiązany został również Układ Warszawski i baza stała się niepotrzebna. Zlikwidowano ją w 1997 roku, a Agencja Mienia Wojskowego przekazała nieruchomość Monarowi. Obecnie znajduje się tam ośrodek leczenia uzależnień.
- Gdy weszliśmy tu po raz pierwszy, wszystko było dokładnie wyczyszczone - mówi kierownik placówki Mariusz Kowarski. - Wojsko wszystko zdemontowało i wysprzątało. Żadnych sensacyjnych znalezisk, żadnych pamiątek. Myślałem, że pod pagórkami na naszym terenie są bunkry, ale okazało się, że są to zwykłe zbiorniki na paliwo.
- W tej jednostce nie było żadnych materiałów radioaktywnych - zapewnia były dowódca Andrzej Balcerzak. - Nie stanowiła ona praktycznie żadnego zagrożenia dla środowiska. W Lipiance była tylko magazynowana ropa naftowa do napędzania agregatów prądotwórczych. Natężenie fal elektromagnetycznych emitowanych przez anteny było badane w okolicznych wsiach przez wojskowe i cywilne inspekcje. Byłem przy tych badaniach. Żadnych przekroczeń obowiązujących norm nie stwierdzono. Opowieści, że na terenie jednostki są jakieś bunkry czy tunele, to zwykłe bajki.
Jak zapewnia Andrzej Balcerzak, pozostałości po jednostce wojskowej to zwykłe budynki, zbiorniki na paliwo, stalowo-betonowe wieże. Jedyne niezwykłości to fakt, że w budynkach znajdują się stropy odporne na wstrząsy i że każdy budynek jest klatką Faradaya. To znaczy, że nie przenikają do środka fale elektromagnetyczne z zewnątrz.
Rzeczywiście, po wejściu do siedziby Monaru można zaobserwować, że telefony komórkowe tracą zasięg.
- Nie zamierzamy się stąd wyprowadzać - zapewnia kierownik ośrodka Mariusz Kowarski. - Badamy w sanepidzie wodę z naszych studni głębinowych i spełnia ona obowiązujące normy, choć rzeczywiście badania nie dotyczą radioaktywności. Na wszelki wypadek poprosimy wojskowe służby badawcze o ponowne sprawdzenie czy teren ten jest bezpieczny dla ludzi.
Lekarz rodzinny z Goworowa Andrzej Słomski w całej swej dotychczasowej praktyce nie słyszał, żeby dawna baza wojskowa w Lipiance była szkodliwa dla ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki